Światło między oceanami
Oryginalny tytuł: The light between oceans
Autorka: M.L. Stedman
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 432
Rok 1920. Tom Sherbourne, inżynier z Sydney, wciąż nie może się uporać ze wspomnieniami z Wielkiej Wojny. Posada latarnika na oddalonej o 100 mil od wybrzeży Australii niezamieszkanej wysepce Janus Rock i kochająca żona Isabel, która decyduje się dzielić z nim samotność, stopniowo przynoszą mu spokój i pozwalają pokonać upiory przeszłości.
Los wystawia ich jednak na ciężką próbę. Po dwóch poronieniach i wydaniu na świat martwego chłopca, Isabel dowiaduje się, że nie będzie mogła mieć dzieci, i popada w depresję. I wówczas zdarza się cud: do brzegu wyspy przybija łódź ze zwłokami mężczyzny i płaczącym niemowlęciem. Ulegając namowom żony, kierując się głosem serca, a nie zasadami moralnymi, Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje położą się cieniem na życiu wielu ludzi...
źródło: Wydawnictwo Albatros
Książka ta podzielona jest na rozdziały. Napisana została prostym, przejrzystym językiem. Dzięki czytelnej czcionce, przyjemnie się ją czyta. Wydanie naprawdę przypadło mi do gustu.
Historia Isabell i Toma jest nie tylko poruszająca, ale i pouczająca. Państwo Sherbourne to dobre, przykładne małżeństwo, ale w pewnym momencie życia podjęli złą decyzję. Oczywiście za swoje czyny ponosi się konsekwencje. Tak było i w tym przypadku. Gdy Isabell po raz trzeci straciła dziecko, była bliska załamania nerwowego. Jednak, któregoś dnia do wyspy przypłynęła łódź z martwym mężczyzną i żywym dzieckiem. Potraktowała to jako cud i przeznaczenie. Bo przecież, dlaczego te niemowlę przeżyło? Dlaczego znalazła je akurat ona i to zaraz po stracie własnego dziecka? To nie mógł być przypadek.
Natomiast, Tom to były wojskowy i obecny latarnik. Przestrzegał zasad i twardo stąpał po ziemi. Chciał zgłosić te zdarzenie odpowiednim służbom, ale ostatecznie nie zrobił tego. W tym przypadku, nie zdał się na rozsądek, a na uczucie, jakim darzył swoją żoną. Miłość okazała się silniejsza. Isabell poprosiła go, by wraz z nią udawał, że to ich dziecko. W końcu wszyscy wiedzieli, że jest w ciąży, a nie mieli pojęcia o poronieniu. Tak też zrobili. Nie mieli złych intencji. Małą dziewczynkę wychowywali jak swoją własną pociechę. Tylko pozostaje pytanie, co z jej biologiczną matką? Gdzie ona była i jak się czuła po stracie dziecka? Z tymi pytaniami Was zostawię. Mam nadzieję, że sięgniecie do tej lektury i sami dowiecie się, jak potoczyły się dalsze losy Isabell, Toma, dziewczynki i jej biologicznej rodziny.
Jeżeli chodzi o moją opinię, to historia zawarta w tej książce bardzo mnie wciągnęła. Nie potrafiłam, się oderwać od jej czytania. Czekałam z niecierpliwością na to, co wydarzy się dalej. Szczerze mówiąc, nie wiem jaką decyzję podjęłabym na miejscu Toma i Isabell. Wiadomo, obiektywnie patrząc, powinno powiadomić się odpowiednie służby o znalezieniu martwego mężczyzny i dziecka na łodzi. Jednak, gdy do tego wszystkiego dochodzą dodatkowe przeżycia, emocje to działanie racjonalne nie jest proste.
Same zakończenie trochę mnie zdziwiło, bo miałam nadzieję na inne rozwiązanie tej sytuacji. Aczkolwiek, zdradzę tylko tyle, że nawet gdy mamy dobre intencje, ale podejmujemy złe decyzje to musimy ponieść za nie konsekwencje.
A Wy czytaliście tę książkę? Lubicie tego typu powieści czy to raczej nie Wasz styl? Jakie książki polecacie?